niedziela, 6 lipca 2014

Ink

zisiaj byliśmy świadkami pasowania nowego generała. Ceremonia tego typu zdarza się raz na parę wieków, nic zatem dziwnego, że z rozmaitych zakątków królestwa przybyli goście, wypełniając salę tronową aż do ostatniego miejsca. Pierwsze rzędy, oczywiście, zajęły Ich Lordowskie Mości wraz ze swymi dowódcami. Dalej hrabiowie i markizowie, a także kilku władców sojuszniczych państw limbowskich. Książęta Bastien i Lawliet siedzieli po prawej i lewej stronie swego ojca, jak przystało na dziedziców tronu.
Pasowanie przebiegło szybko. Lucyfer dotknął Vinraela, zwycięzcę turnieju, swoim mieczem i po przysiędze wszyscy przeszli do sali balowej, gdzie rozpoczęły się tańce. O północy Felix z pomocą paru innych wypuścili z podnóża zamkowego wzgórza fajerwerki. Nasz wynalazca długo nad nimi pracował i parę drzew mocno na tym ucierpiało.”

Nevio odłożył pióro z westchnieniem i przeciągnął się w swym wygodnym fotelu. Znowu zaczynał. Udawało mu się zapisać zaledwie kilka linijek bez wspominania imienia nadwornego wynalazcy. Przecież nie za to otrzymywał zapłatę. Kronika miała opowiadać o wydarzeniach na dworze, a nie o perypetiach niesfornego demona, który - chociaż wszędzie go było pełno - nie pełnił jakiejś nadzwyczajnej funkcji, ani też dla przeciętnego czytającego pewnie nie okazałby się dużą atrakcją. 
Książęcy kronikarz podniósł się z krzesła i przemył dłonie w stojącej przy oknie misie z wodą. Atramentowe plamy i tak nie zeszły, wymagałoby to dłuższego szorowania mydłem, ale przynajmniej odrobinę zbladły. Nie, żeby Nevio się tym przejmował. Przywykł już do granatowych śladów na swoich palcach, a czasem, po dłuższym pisaniu, nawet i na nosie. Raczej mu to nie przeszkadzało. Czasem nawet nie zauważał, dopóki ktoś nie zwrócił mu uwagi, albo upaprany atramentem kosmyk włosów nie zrobił mu niesfornej linii na czystej stronie.
Camio zawsze powtarzał, że jest strasznie roztrzepany. 
Pracował jako kronikarz od niepamiętnych czasów, ale do zamku przychodził tylko na posiłki, lub gdy miał coś do załatwienia. Mieszkał w murowanym domku w dalszej części ogrodów. W sumie budowla ta bardziej przypominała wieżyczkę – na dole było wejście i schody do ciasnego, ale przytulnego mieszkanka, z którego latem widać było różane krzaki i kwitnące rabatki. Jego pokój był raczej ciemny, Nevionowi jednak to nie przeszkadzało. Miał zapas świeczek, a do tego często wychodził pisać na którejś z ławek pośród żywopłotowego labiryntu. Wszystkie tomy kroniki zgromadził na półkach szerokiej szafki, obok której stało jego łóżko. Niedaleko umieścił biurko zawalone papierami, buteleczkami atramentu i przyrządami do oprawiania ksiąg. Panował tam straszny bałagan, ale kronikarz czuł się w nim swojsko. 
Jego przygoda z Felixem - nadpobudliwym, wiecznie podekscytowanym książęcym wynalazcą rozpoczęła się paręnaście lat temu, na wiosnę. Młody demon jak zwykle konstruował coś w ogrodzie w towarzystwie zaciekawionego Lianesa i wielkiej księgi, z której czerpał pomysły. Drewno, żelazne części i kółka zębate walały się po trawniku niedaleko skrzynki z narzędziami, skąd chłopak co chwila coś wyciągał. Nevio już nie raz to widział. Najczęściej konstrukcje Felixa rozpadały się, albo co gorsza wybuchały, miał jednak na koncie parę udanych wynalazków, na co dzień ułatwiających życie mieszkańcom pałacu. Kronikarz raczej nie zaprzątał sobie tym głowy. Miał swoje księgi, swój tusz i swoje historie do napisania. 
Tego dnia to wszystko miało się zmienić. Po dodaniu zbyt dużej ilości jakiegoś środka chemicznego doświadczenie demona wybuchło, a któraś z żelaznych części odprysnęła, mocno raniąc nogę chłopaka. Do zamku był spory kawałek, więc Lianes przytaszczył zranionego Felixa do domku Neviona, a sam poleciał do pałacu po Nicholasa. Książęcy kronikarz musiał mocno się napracować, by zatamować krwawienie swoją starą, poplamioną koszulą, ale w końcu mu się to udało i nieco zażenowany swoim stanem wynalazca mógł spokojnie rozsiąść się na taborecie i rozejrzeć po wnętrzu. 
- Tylko mi nie przeszkadzaj - ostrzegł go Nevio, a sam wrócił do pisania. Musiał streścić ostatnie spotkanie Lordów, na którym co prawda nic się nie działo, ale notatka musiała być. Już od dawna, od początku wielkiego kryzysu nie miał o czym pisać i trochę go to gryzło. 
Felix jednak nie należał do osób, które potrafią usiedzieć w miejscu dłużej niż pięć minut. Najpierw zaczął się wiercić, rozglądać dookoła i wykręcając kark na wszystkie strony. Potem chwilę wbijał wzrok w plecy kronikarza, jakby miał nadzieję, że ten się odwróci i będzie z nim rozmawiał. Kiedy zaś i to nie przyniosło rezultatu, odezwał się beztroskim głosem.
- Czemu mieszkasz tu sam?
Nevio rzucił mu zaskoczone spojrzenie przez ramię. Jak to, czemu? Po prostu tak było wygodniej, czy musiał być jakiś powód?
- Jesteś pustelnikiem? - kontynuował dalej Felix, wodząc zaciekawionym wzrokiem po ustawionych na półkach książkach.
- Nie jestem - odparł kronikarz, marszcząc brwi, po czym wrócił do pisania. Przez moment wydawało mu się, że powrócił upragniony spokój.
- Sam napisałeś te wiersze? - Nevio odwrócił się gwałtownie, niemalże wywracając fotel. Wynalazca jak gdyby nigdy nic przeglądał jego notes upchnięty w jak najgłębszym rogu regału. 
- Hej! To moje prywatne zapiski! - zaprotestował, zabierając książeczkę nieproszonemu gościowi. Kiedy miał wolną chwilę, faktycznie pisywał różne rzeczy, ale większość z nich nie nadawała się do wglądu. Zawierały jego koślawo sformułowane emocje i nie chciał, by ktoś w nich grzebał.
- Rany, są beznadziejne - stwierdził ze szczerym współczuciem Felix, nawet nie próbując ukryć radosnego uśmiechu. - Ale widać, że wkładasz w nie serce.
- Twoje wynalazki też są beznadziejne - prychnął kronikarz, patrząc na chłopaka spode łba.
- Niektóre są - zgodził się beztrosko wynalazca, wzruszając ramionami.
- I niebezpieczne - dodał, bo poprzednie oskarżenie nie zrobiło na Felixie wrażenia.
- Zdarza się - młody demon uśmiechnął się ciepło. - Ale to nieważne, dopóki kocham to, co robię. Tak właśnie nadaję temu wartość.
Nevio zawahał się, spoglądając niepewnie na książeczkę w swojej ręce. Te wypociny miały mieć jakąś wartość? Przecież nawet on nie mógł tego czytać po napisaniu... Niepewnie podał notes wynalazcy z lekkim zakłopotaniem.
- Chcesz przeczytać resztę? 
  
~***~ 
  
Od tamtej pory Felix często wpadał do domku kronikarza i rozjaśniał zacieniony pokój swoją energią i entuzjazmem. Jego uśmiechy szybko stały się uzależnieniem Neviona, a kiedy podniecone trajkotanie znikało, zapadała gęsta, nieprzyjemna cisza. Demon nie był głupi i wiedział, że to wynik najzwyczajniejszego zauroczenia wynalazcą, ale wciąż nie potrafił w sobie zdusić tych uczuć. Miał wielką ochotę któregoś dnia przycisnąć chłopaka do regału i uciszyć jednym, zachłannym pocałunkiem. Jego frustracja odbijała się na kronice - pojawiało się tam coraz więcej nic nie wnoszących wzmianek o perypetiach Felka. 
Teraz było tak samo. Pasowanie nowego generała i bal noworoczny to nie czas, by skupiać się na wynalazcy, ale inaczej po prostu nie dało rady. Te fajerwerki naprawdę były bardzo ładne, młody demon długo nad nimi pracował i kosztowało go to niejedno oparzenie. Nevio oczywiście cierpliwie je wszystkie opatrywał, bo odkąd Felix zaczął częściej u niego bywać, zaopatrzył się w apteczkę i przerobił u Nicka szybki kurs pierwszej pomocy. Wciąż jednak nie zbliżył się ani o krok do wyznania wynalazcy swoich uczuć. Jakoś tak nigdy nie było okazji. Nie chodziło o to, że się bał. Wolał zostać odrzuconym niż robić sobie fałszywą nadzieję. Po prostu Felix za bardzo go zajmował. Rozmawiali dużo, bo przy bliższym poznaniu Nevio przestawał być mrukliwym molem książkowym i otwierał się na innych. Na początku myślał, że to wynalazca będzie prowadził monolog, a on tylko czasem mruknie coś w odpowiedzi, jednak szybko się przekonał, że popełnił błąd. Felix był równie chętny do słuchania, co do rozmowy i o wiele inteligentniejszy, niż kronikarz przypuszczał. Wszystko to sprawiało, że dzieje Lux nagle zaczęły się roić od wzmianek o demonie i Nevio nie miał pojęcia, co by zrobił, gdyby ten je przeczytał.  
  
~***~ 
  
Następnego ranka na obiedzie zaczepił go książę Bastien. Mężczyzna wciąż się dziwił, jak syn Lucyfera był podobny do swego rodziciela. Nie chodziło tylko o wygląd, lecz także o niektóre odruchy, ton głosu, miny, do złudzenia przypominające władcę. Nevio uważał, że starszy z braci jest godnym następcą tronu Piekła, spodziewał się również jego szybkiego zamążpójścia... Pewnie za któregoś z limbowskich władców, jeśli los dopomoże. Wielu z nich widziałoby syna Lucyfera przy swoim boku na tronie. 
Bastien wydawał się trochę zafrasowany i co chwila zerkał w stronę swego ojca, by sprawdzić, czy ten jest nadal zajęty rozmową z Vinem. W końcu zwrócił całą swą uwagę na kronikarza.
- Nevio, czy spisywałeś wydarzenia z buntu Mephisto i wielkiego kryzysu? - zapytał. 
- Oczywiście, książę. To moja praca - rzekł z uśmiechem Nevio. Chociaż podczas kryzysu za dużo się nie działo, to z ksiąg opowiadających o buncie był wyjątkowo dumny. Rzadko kiedy miał tyle wydarzeń do opisywania. Mógł dać prawdziwy popis swoich umiejętności. Tylko po co młodemu następcy tronu stare kroniki?
- Przyjdę do ciebie po kolacji, by je zobaczyć. - powiedział Bastien, a w jego głosie dało się słyszeć władczy ton, którym tak często posługiwał się Lucyfer.
Gdy starszy syn Lorda Pychy odszedł, Nevio skierował się do wyjścia. Musiał trochę posprzątać swoje biurko. Nagle jednak coś wylądowało na jego plecach z radosnym okrzykiem. 
- Czego chciał książę? - zapytał Felix, spoglądając za Bastienem.
- Zobaczyć jakieś stare kroniki - wzruszył ramionami Nevio. - A co?
- Podobno szuka męża... - burknął lekko zażenowany wynalazca. Kronikarz uniósł brwi, zupełnie nie wiedząc, o co mu właściwie chodzi.
 - Chcesz być jego mężem, Nev?
- Co ty gadasz? - mężczyzna nie mógł uwierzyć, w to, co słyszał. 
- Nic! Zapomnij o tym! - Felix zamachał rękoma, cały czerwony. - Wpadnę do ciebie za godzinę, musisz mi pomóc z jednym… Takim czymś… Camio w ogóle nie ma czasu odkąd wrócił Lesi. W sumie się nie dziwię, nie widzieli się trochę. Do zobaczenia!
Pomachał mu radośnie i już go nie było. Nevio nie miał pojęcia, co o tym myśleć. 
  
~***~


Wynalazca rzeczywiście wpadł za jakiś czas, z wielką książką pod pachą. Zaczął opowiadać o swoim projekcie, który miał chyba coś wspólnego z jakąś chemią, ale Nevio słuchał go jednym uchem, wciąż rozmyślając nad tamtym dziwnym wybuchem. O co mogło chodzić Felixowi? Przecież nigdy w życiu nie poślubiłby Bastiena, zamienili ze sobą zaledwie parę słów... A w ogóle, to czemu wynalazca o to pytał? Czyżby jednak był nim zainteresowany? Nie, bzdura, przecież miał głowę tylko do swoich wynalazków... 
Te myśli tak zaprzątnęły głowę Neviona, że zupełnie nie zwracał uwagi na demona, który w końcu się obraził i wyszedł z domku. Kronikarz chciał za nim pobiec, ale przypadkiem potrącił szafkę z książkami i parę tomów spadło na ziemię. Szybko upchnął je na swoje miejsce, niestety Felixa nie było już nigdzie w zasięgu wzroku. No i świetnie, jeszcze tego mu brakowało. 
Na kolacji nie widział wynalazcy, ale to go zbytni nie zdziwiło. Felix często tracił poczucie czasu, próbując coś skonstruować i przegapił już niejeden posiłek. Poza tym Nevio i tak nie miał dużo czasu. Jak przystało na księcia, Bastien na pewno był punktualny. 
Rzeczywiście, kronikarz ledwo zdołał ogarnąć jako tako swoją zabałaganioną izdebkę i już rozległo się pukanie do drzwi. Starszy z synów Lucyfera wszedł do środka, rozglądając się z ciekawością.
- Ładnie się tu urządziłeś - rzekł, posyłając mężczyźnie lekki uśmiech.
- Trochę samotnie. Ale mnie to pasuje - odparł Nevio, po zaczął grzebać w kronikach i wyjął jedną. - Tu jest o buncie, a te wcześniejsze opowiadają o kryzysie. Wszystko jest chronologicznie, więc powinieneś się zorientować, panie.
Bastien wyglądał na lekko zakłopotanego tym zwrotem. Najwyraźniej tak długo nikt się do niego nie zwracał z szacunkiem godnym władcy, że już zapomniał, jak to jest. Nevio chciałby kiedyś spisać podróż braci, chociażby po to, by Lucyfer mógł ją przeczytać. Na pewno nie zdołali opowiedzieć mu wszystkiego. 
- Dziękuję ci, Nevio - głos księcia wyrwał go z zamyślenia. Bastien już kartkował tom ze skupioną miną. 
- Przynieść ci krzesło, wasza wysokość? - zaproponował kronikarz, jednak czarnowłosy tylko pokręcił głową. 
- Nie ma takiej potrzeby. 
Z tymi słowami przycupnął przy regale i zaczął czytać. 
Nevio stwierdził, że może wrócić do swojej roboty. Usiadł przy biurku i zaczął powoli kaligrafować litery, od czasu do czasu zerkając na księcia. Ten zaś ani na moment nie oderwał wzroku od książki. Tylko wyraz jego twarzy się zmieniał, od zupełnie przerażonego, przez zgorszonego, do bezbrzeżnie smutnego. W końcu, kiedy na dworze było już zupełnie ciemno, demon zatrzasnął kronikę. 
- Muszę oficjalnie podziękować Lordom - rzekł cicho, gładząc okładkę w zamyśleniu. - Gdyby nie oni... Całe państwo by zwróciło się przeciwko ojcu.
- Nieprawda, książę - zaoponował Nevio. - Mephisto budował obozy pracy, chcąc nadrobić straty, które ponieśliśmy przez kryzys. Nie wyobrażasz sobie, jakie były tam warunki.
- Cieszy mnie, że Samael stanął po naszej stronie. To nieprzewidywalna osoba, prawda? Chociaż mój ojciec nigdy nie kwestionował jego wierności - na twarzy Bastiena pojawił się lekki uśmiech. - No dobrze, daj mi poprzedni tom. Chcę zobaczyć, jak do tego bałaganu w ogóle doszło.
- Już jest ciemno - zauważył kronikarz.
- Często czytałem w pokoju przy świecach, jak byłem młodszy. Nie przeszkadza mi to.
I czytał, a kiedy Nevio skończył nareszcie opisywać dzień i odwrócił się, by sprawdzić, jak mu idzie, Bastien spał z policzkiem na otwartej stronie książki. Kronikarz chciał go obudzić, ale z dołu rozległo się ciche pukanie do drzwi. Kto to mógł być o tej porze? Demon zszedł pospiesznie po schodkach i otworzył, by ujrzeć stojącego w progu Lucyfera. Lord Pychy wyglądał na nieco zmartwionego.
- Nie widziałeś Bastiena, Nevio? Lawliet powiedział, że mu gdzieś zniknął po kolacji... - może ktoś inny uznałby to za lekką paranoję, ale Nevio rozumiał, że książę ma złe doświadczenie ze znikaniem jego dzieci. 
- Śpi na górze. Poprosił mnie, żebym mu pokazał parę starych kronik - rzekł, prowadząc Lucyfera na pięterko. Widząc starszego syna, czarnowłosy westchnął. Delikatnie wyjął mu z rąk kronikę i spojrzał na dwie inne, leżące obok. 
- Oj, Basty... - pokręcił głową, nachylając się, by pocałować czubek jego głowy, po czym spojrzał na Neviona. - Zawołam Vina, żeby go zabrał do pałacu. Kręci się po ogrodzie. Przepraszam za kłopot, Nevio.
- Nie było żadnego kłopotu - zapewnił kronikarz. Gdy książę wyszedł, wyjrzał za okno, by ujrzeć Vinraela czekającego na niego w ogrodach. Nie słyszał, co mówili, ale ich gesty były wystarczające, by zdradzić, jak bardzo o siebie dbają. Nevio miał nadzieję, że kiedyś będzie miał podobną relację z Felixem. 
  
~***~ 

- Jak było z księciem? - burknął następnego dnia wynalazca, siadając koło kronikarza podczas śniadania. Sala była pełna rozmawiających demonów, które mimo wczesnej pory gotowały się już do pracy. Lianes flirtował z Ganderiusem, Hariatan karmił Larfa z najbardziej ukontentowaną miną, jaką Nevio w życiu widział, a Narcynus z bliźniakiem, którzy chyba przyjechali sprawdzić jak sobie radzi ich nowy wychowanek rozmawiali, zupełnie pochłonięci sobą. Świetnie. Romantyzm w powietrzu. 
- Felek, naprawdę nie wiem, o co ci chodzi - westchnął, spoglądając z powrotem na wynalazcę. Czy Felix się rumienił? Robiło się coraz dziwniej.
- B-bo Lianes mi powiedział... - bąknął, ale nie dokończył, bo znikąd pojawił się Camio, jak zwykle z jakąś książką w rękach. 
- Zjadłeś, Feluś? Mam wolną chwilę, mogę ci powiedzieć co i jak z tym eksperymentem - rzekł, poprawiając okulary na nosie. Wynalazca natychmiast zerwał się z miejsca.
- Dzięki! Pogadamy później, Nevio! - pomachał mu i wyszedł z sali z bibliotekarzem. Cóż, przynajmniej nie wydawał się już obrażony...
Później tego samego dnia kronikarz oprawiał jakąś książkę, którą dał mu jeden z mieszkańców zamku. Poza pisaniem kroniki był także introligatorem. Uznawał to także za swoje hobby, może poza pisaniem kiepskich wierszy. 
Wtem rozległ się głośny wybuch od strony zamku. Zdumiony Nevio, pełen złych przeczuć podszedł do okna i ujrzał kłęby dymu unoszące się z jednego z okien. Cholera, oby to nie była pracownia Felixa... Zbiegł po schodach i puścił się pędem przez zaśnieżony ogród. 
Oczywiście eksplozja wydarzyła się właśnie w pracowni. Kiedy kronikarz wpadł do środka, dym już trochę opadł i pierwszym co zobaczył były dwa ciała leżące na podłodze. Jedno, przy samych drzwiach, należało do Lianesa. Ogrodnik podnosił się na łokciach, kaszląc.
- Rany, Felek, ale walnęło... - zawołał, wyraźnie uradowany, patrząc na drugiego leżącego, nieco bliżej biurka, na którym stały probówki z jakimiś płynami. - Felek...? - entuzjazm w jego głosie opadł, kiedy stwierdził, że przyjaciel się nie rusza. Przypadł do niego i przewrócił na plecy, blednąc na widok krwawiącej rany na czole.
- Co tak sterczysz?! Biegnij po Nicka, idioto! - warknął na sparaliżowanego strachem Neviona, starając się zatamować krwawienie. Kronikarz otrząsnął się z osłupienia i wybiegł na korytarz, by szukać medyka. 
  
~***~ 

Felix obudził się jakiś czas potem. Jęknął cicho, czując łupiący ból w głowie, a kiedy uniósł rękę, by jej dotknąć, natrafił na szeroki bandaż. Pamiętał, że nie wyszedł mu eksperyment i zorientował się trochę za późno, żeby odsunąć probówkę na bezpieczną odległość. Jego lewa ręka była nieco pokiereszowana przez wybuch, zaś głowę musiał rozwalić upadając na ziemię. Cały jego fart. Uniósł się na łokciach i rozejrzał dookoła. Musiał być w części szpitalnej, bo dookoła stało dużo łóżek, a ściany pokrywały do połowy drewniane panele. 
Wzrok wynalazcy padł na siedzącego obok łóżka Nevio. Kronikarz spał z głową na pościeli i rękoma pod policzkiem, wciąż jeszcze upaćkany atramentem. Musiał się nieźle zdenerwować, bo jak się martwił, to zasypiał. Felix uśmiechnął się lekko i poklepał go po głowie. 
- No, wreszcie - na salę wszedł zirytowany Nicholas. - Nie rusz się. Masz wstrząs mózgu. Ile razy powtarzałem, żebyś nie bawił się niebezpiecznymi rzeczami! A jakby to był jakiś kwas? Zeżarłoby ci rękę! 
Wcisnął chłopakowi jakieś tabletki i kazał popić je wodą. Były ohydne, ale Felek nigdy nie był jakoś marudny pod tym względem. 
- Powiedz swojemu chłopakowi, żeby poszedł do siebie. Nie będzie tu siedział całą noc. Camio chyba uratował dla niego kolację - burknął lekarz, patrząc na Neviona spode łba.
- Jest tu od początku...? - zapytał niepewnie Felix. 
- A jakże, od samiutkiego! Wcześniej był jeszcze Lianes, ale go wyrzuciłem, bo za głośno się zachowywał - zirytowany Nicholas zmieniał się w podstarzałą pielęgniarkę, która za bardzo się nie spełniła w życiu. Marudzenie chyba pomagało mu odpocząć. 
- Dzięki, Nicku. Zaraz mu powiem - zapewnił go jego pacjent. Obudził kronikarza dopiero, kiedy lekarz wyszedł. Nevio zamrugał, zupełnie nieprzytomnie, ale na widok Felixa w jego oczach odbiła się ulga. 
- Jak się czujesz? - zapytał, patrząc na niego z troską.
- Łeb mi pęka... - odparł zakłopotany wynalazca. Nie należał do osób, które obnosiły się ze swoimi obrażeniami. Raczej o tym nie mówił, był zbyt radosny, by się przejmować drobnostkami. - Słuchaj, przepraszam za te fochy. Lianes powiedział mi, że Bastien pewnie poszukuje męża i często spogląda w twoją stronę… No, a książę to dobra partia i w ogóle... - bąknął, czerwieniąc się. Cholera, Nick przetrzepie mu skórę, powinien leżeć spokojnie...
- Książę chciał, bym mu pokazał kroniki z buntu Mephisto - wyjaśnił miękko Nevio. Już wcześniej przyszło mu to do głowy, ale czyżby Felix był... Zazdrosny?
- Ach... Ojej... - wynalazca nachylił się i szepnął konspiracyjnie. - Te, które pisałeś w obozie...?
- Tam nie ma nic o obozie, Felek - uciął kronikarz. Te parę tygodni podczas buntu, kiedy Mephisto pozbył się go, by nikt nie miał dostępu do historii Piekła, były najgorszymi tygodniami w jego życiu. Wolał o nich zapomnieć. - Tylko ty wiesz, że tam byłem - dodał nieco łagodniej.
- Bo jestem dla ciebie bardzo ważny? - zapytał, przekrzywiając głowę. Nevio westchnął. Chyba nadeszła pora mu powiedzieć. 
- Tak. Kocham cię - rzekł. Wynalazca otworzył usta, by wykrzyknąć jakieś entuzjastyczne zdanie, ale nic z nich nie wyszło. Najwyraźniej uświadomił sobie sens tych słów. Schował twarz w dłoniach z jękiem.
- Niedobrze mi... 
- No wiesz, dzięki... - Nevio zmarszczył brwi, starając się nie pokazywać, jak go to bolało. Felix milczał chwilę, oddychając równo i głęboko, po czym spojrzał na kronikarza i pokręcił głową, chichocząc jak dziecko.
- Nie, ty idioto! Po prostu za dużo emocji, wiesz, wstrząs mózgu, wymiotuje się... Ale ja ciebie też kocham - oznajmił radośnie, wyciągając ręce przed siebie. Nevio nachylił się, niepewien czego od niego chcą, i wydał z siebie zduszone stęknięcie, kiedy Felix mocno go przytulił. Chwilę tak siedzieli i kronikarz zaczynał się zastanawiać, czy mu powiedzieć, że nie może oddychać, kiedy wynalazca odsunął go na długość ramion i wyszczerzył zęby.
- Słuchaj, czy jak będziemy mieć seks, to będziesz na mnie zostawiał atramentowe ślady? - zapytał jak gdyby nigdy nic. Nevio pokręcił głową i pocałował go w usta.
___________________________________________________________

WR: I nie wyrobiłyśmy się w sobotę... Hehe, moja wina, dopiero dzisiaj zaczęłam kończyć ten rozdział, miałam straszny zastój i trochę rpów do opędzenia na fejsie ;_; Przepraszam, jeśli jest kijowy, bo mam wrażenie, że tak jest ;_; Do następnej soboty, postaram się bardziej :D

SC: Kolejny one-shot za nami~~ Ten był trochę nudny, no i nie wyrobiłyśmy się na czas.... Przepraszamy, wakacyjny leń jest zaiste trudnym przeciwnikiem ^ ^" Nie jestem pewna, jak to będzie w przyszłą sobotę, bowiem obie jedziemy na Animatsuri, ale postaramy się jakoś wstawić opowiadanie na czas <3 No to do soboty~~!

3 komentarze:

  1. Nudny nie byl! Tylko troszeczke za malo emocji :c
    Koncowki baardzo mi sie podobaly zwlaszcza ostatnie zdanie :D
    Jestem ciekaw czy Bastien naprawde sie buja w Nevio..?
    No nic! Czekam na nastepna sobote!
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha ostatnie zdanie było boskie ;p Też jestem zdania, że rozdział nie był nudny. Mi się nawet wydaje, że Bastien jest trochę zafascynowany Samaelem, ale to tylko takie moje małe gdybanie ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja reakcja czytając końcówkę. Hahahahahahaha. To było genialne. Mnie się rozdział podobał. Był prosty (to komplement), logiczny i po prostu przyjemny. Czytając go szczerzyłam zęby radośnie, więc nie jest zły. Zapewniam was :D

    OdpowiedzUsuń