sobota, 26 lipca 2014

One winged bird 3

 - Halo! Niebo do Leara! - wesoły głos wyrwał rudego z zamyślenia. Odpłynął na chwilę, wspominając dawne czasy. Niedawno dostał list od brata, który zapewniał go, że czuje się znakomicie i że powietrze Piekielnych lasów dobrze mu robi, a Michał dopiero co wyszedł po kolacji. Nie było tak jak dawniej i Lear wiedział, że bez Uriela i Serafina nigdy nie będzie, ale... Nie czuł się źle. Po raz pierwszy od długiego czasu nic go nie dręczyło. Wiedział, że Vestar zajmie się jego bratem lepiej niż jakiś pierzasty, nadęty szlachcic. Wiedział też, że Regent Słońca da sobie radę, nieważne jakie trudności napotkałby na Ziemi. A on... Pogodził się z archaniołami, upewnił, że Serafin jest bezpieczny, a do tego miał u boku swojego demona, który teraz usiadł na oparciu jego fotela i wsunął blond głowę prosto w pole jego widzenia. 
- Spotkałeś jakąś ładną dupę na treningu? Rany, będę zazdrosny - rzekł, marszcząc brwi. Ostatnio takie komentarze zdarzały mu się często i generał nie miał pojęcia, co z tym fantem zrobić. Czy Dantalian oczekiwał, że zaprzeczy? A może naprawdę się tym martwił? W sumie nic między nimi nie było, ale... Skłamałby, mówiąc, że tego nie chce. Zwłaszcza, kiedy widział blondyna takim, jak teraz - w prawie przezroczystej koszuli nocnej, z rozpuszczonymi włosami opadającymi mu na plecy i ramiona niczym złociste kaskady. Do tego te rozchylone zapraszająco usta... 
- Nie spotkałem żadnej dupy. Na treningu się trenuje - mruknął, szybko odwracając wzrok. Dan uniósł brwi, lekko zaskoczony, po czym roześmiał się.
- Co ty nie powiesz, Herkulesie. Posmarować ci skrzydło? - od jakiegoś czasu robił to co wieczór, chociaż maść przepisana przez Rafaela i tak mu nie pomagała. Wady wrodzonej nie dało się wyleczyć ziołowym specyfikiem. Mimo to delikatne palce Dana igrające między jego piórami były bardzo przyjemne i Lear nie miał zamiaru rezygnować z tych pieszczot. Zgodził się więc i po chwili jego puch był przeczesywany opuszkami blondyna. Generał przymknął oczy, starając się nie westchnąć. Domyślał się, że jego demon nie jest dziewicą i już nie raz dawał przyjemność komu innemu, ale go to nie obchodziło. Nic go nie obchodziło, chciał tylko Dana.
- Jesteś jakiś strasznie milczący... Co gryzie mojego rycerza? - zapytał żartobliwie demon, bawiąc się jego włosami. 
- Nic, tylko się zamyśliłem - odparł Lear, kręcąc głową. - Pójdę spać, dobrze? Nie siedź długo. 
Poczochrał go delikatnie po głowie i odszedł, zostawiając lekko naburmuszonego blondyna na fotelu.  

~***~ 


Nazajutrz otrzymał list od jednego ze szlachciców Sariela. Od wygnania Serafina do niego nie pisali, ale teraz najwyraźniej uznali, że złość mu już przeszła. Do tego krążyły plotki, że Gabriel jest coraz bliżej przekonania ludu do sojuszu z Piekłem i pewnie chcieli omówić dalszą strategię postępowania. Anioł nie miał zamiaru dalej w tym uczestniczyć. To Regent i jego bracia wyciągnęli do niego rękę, kiedy jego brat potrzebował pomocy. Jak im się odpłacił? Dołączając do ich wrogów. Musiał zakończyć to szaleństwo, przecież w końcu pogodził się z Michałem i miał zamiar pokazać swoją skruchę nie tylko słowami. Pożegnał zatem Dantaliana, ciesząc się z chwili na poukładanie myśli i wyruszył do stolicy.
Dom Sariela, gdzie organizował on wszystkie swoje posiedzenia był naprawdę niesamowitym budynkiem. Zbudowany w całości z białego jak śnieg marmuru, przypominał nieco pałac maharadży, z wąskim wieżyczkami i kopułami wyłożonymi masą perłową. Dookoła rozciągały się ogrody, a w środku, chociaż archanioł nie miał żadnej rodziny, mieściło się ze sto pokoi, z których większość stała pusta. Gdyby serce szlachcica było inne, mógłby tam pomieścić i wyżywić co najmniej połowę biednych ze średniej wielkości niebiańskiego miasta. Sariel jednak nie czuł potrzeby pomagania innym i dopiero teraz Lear zaczynał się zastanawiać, co połączyło go z osobą, której nienawidził już od pierwszego wejrzenia. 
Służący zaprowadził rudowłosego do pokoju, gdzie zgromadziły się wszystkie znajome twarze. Archanioł siedział u szczytu stołu z rękoma splecionymi pod brodą i pełnym politowania uśmiechem na twarzy. Widać było, że pogardza nawet swoimi wspólnikami. U jego boku przycupnął Erkwiniusz z jak zawsze ponurą miną. Lear pamiętał, jak Uriel opowiadał mu o tym aniele. Wyszedł on za bogatego arystokratę, który niedługo potem zmarł z powodu jakiejś choroby wewnętrznej. Czerwono włosy otrzymał w spadku jego fortunę, jednak co trzymało go przy Sarielu, tego generał nie potrafił ustalić, zwłaszcza, że on jako jedyny wydawał się znać zepsuty na wskroś charakter archanioła. 
Kiedy wszyscy się zgromadzili, białowłosy zmierzył tłum wzrokiem, po czym wstał i zaczął mówić. Lear słuchał go jednym uchem, ale to wystarczyło by zrozumieć, jak archanioł manipuluje swoimi sojusznikami, jak przelewa na nich swoje poglądy i tworzy własny mur, który będzie go chronił, jeśli kiedykolwiek sprzeciwi się otwarcie Gabrielowi. Miał siłę, by doprowadzić do wojny domowej i wzbudzało to w generale, jako dowódcy, podziw mieszany ze strachem. 
Sariel szybko skończył swoją gadkę i przeszedł do sedna.
- Regent uzyskał zgodę szlachty na zawarcie pokoju z Piekłem - poinformował zebranych. - Ale to jeszcze nie oznacza naszej przegranej. Aniołowie są rasą cywilizowaną i jeśli zetkną się z barbarzyńskimi demonami, natychmiast zapragną ukrócić te niebezpieczne kontakty. Lucyfer rządzi żelazną ręką i ścina każdego, kto mu się sprzeciwi. Nie dajcie się zwieść śliczniutkim ambasadorom. To żmije, a Gabriel tego nie widzi, zaślepiony obrazem brata, którego pamięta z dzieciństwa. Pod wpływem księcia jednak, nasze wspaniałe państwo może się zmienić w podobny Piekłu chaos. Oni żyją w lasach, nie mają nawet śladu gospodarki, bratają się z dzikimi bestiami i zabijają własnych braci. Są ludem kierowanym nienawiścią, bo to z niej właśnie powstali. 
- Kłamiesz - Lear usłyszał swój własny głos przebijający się przez monolog Sariela. Zapadła cisza, podczas której spojrzenia wszystkich zwróciły się na rudego. Ten zaś przypomniał sobie wszystko, co widział podczas swej wyprawy - pełne miłości spojrzenie Vestara, gdy ten błagał go, by uwolnił Serafina, zmartwione twarze orszaku Lucyfera, który wybierał się w drogę z obcym aniołem, uśmiech księcia wywołany wspomnieniem jego braci... I Dana czekającego na niego w domu. Ci wszyscy dookoła niego nie mieli pojęcia. Nie postawili nawet stopy za granicą Nieba. Kto dał im prawo, by decydować?
- No, no, Learze - cmoknął białowłosy archanioł, kręcąc karcąco głową. - Czyżbyś próbował nam wmówić, że Szatan jest dobry?
- Szatan? - powtórzył z niedowierzaniem rudy. - Szatan oznacza przeciwnika, Learze. Dla ciebie Szatanem mógłby być nawet Gabriel.
Zgromadzeni zaczęli szeptać do siebie i w pokoju zrobił się hałas. Sariel uderzył otwartą dłonią w stół, by wszystkich uciszyć. 
- Ostre słowa, mój jednoskrzydły generale - rzekł, a jego głos nasączony był jadem. - Sądzę jednak, że jesteś dla mnie zbyt surowy... Chciałbyś chyba, żeby twój uroczy brat mógł do nas wrócić?
Parę osób wciągnęło głośno powietrze, Erkwiniusz spojrzał na archanioła z niedowierzaniem, nawet sam Lear na chwilę stracił głos. Zaraz jednak zacisnął zęby, ledwo się powstrzymując, by nie uderzyć białowłosego. 
- Wrócić? Im dalej od ciebie, tym będzie mu lepiej - syknął. Serafin był w dobrych rękach. Z kimś, kto się o niego troszczył, w miejscu, gdzie jego kolorowe skrzydła nikogo nie odrzucą. 
Sariel pokręcił głową z rozczarowaniem, kiedy rudy wstał od stołu i ruszył w stronę drzwi.
- A ja myślałem, że zdecydowałeś się poprzeć zwycięską stronę... - westchnął z udawanym ubolewaniem. Lear przystanął i nieznacznie odwrócił się do niego przed wyjściem. 
- Stronę? To nie jest gra, Sarielu - rzucił i opuścił zebranie. Nie widział, jak oczy archanioła zwężają się z nieukrywaną wściekłością.  

~***~ 

Kiedy wrócił do domu, wciąż był nieco roztrzęsiony. Postawił się archaniołowi i chociaż miał w tej sprawie słuszność, Sariel był mściwy. Zapewne już myślał, jak dorwać nieposłusznego generała, który wprowadził chaos w jego wspaniałe przemówienie. Lear musiał przyznać, że się boi. Nie chciał zostać wygnany z Nieba. Do swoich skrzydeł nie przywiązywał zbyt wielkiej wagi, ale wiedział, że odcięcie ich byłoby cholernie bolesne. A co gorsza, gdyby ktoś się dowiedział o Danie... Zagryzł wargę, idąc pogrążonym w ciemności korytarzem i dopiero po chwili dojrzał maleńkie światełko przed sobą. W nieśmiałym blasku pojawiła się twarz Dantaliana.
- Wróciłeś - powiedział demon, podchodząc do niego bliżej. Dobrze widział, że coś się stało.
- Co ty tu robisz o tej porze? - Lear położył dłoń na jego policzku. - Czekałeś na mnie?
- Nie mogłem spać i usłyszałem, że ktoś idzie korytarzem - blondyn z niepokojem obserwował twarz generała. - Coś się stało?
Zamiast odpowiedzieć, rudy złapał go za ramiona i rozpaczliwie pocałował w usta. Zaskoczony demon przymknął oczy i oddał pocałunek, odsuwając od Leara świeczkę, by go nie poparzyła. Kiedy się od siebie odsunęli, Dan spojrzał na niego, cały czerwony na twarzy, jeszcze z rozchylonymi wargami.
- Lear? - zapytał cicho, nie mając pojęcia, jak zareagować. Nie, żeby tego nie chciał, ale czemu tak nagle..?
- Przepraszam, ja... Nie wiem, co ze sobą zrobić - generał pokręcił głową, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Jego skrzydła drżały i blondyn zrozumiał, że jest strasznie zestresowany. Ujął jego dłoń w swoją.
- Chodź - rzekł z uśmiechem i pociągnął go do swojego pokoju. Postawił kaganek na stoliku nocnym, po czym popchnął generała na łóżko, a sam stanął nad nim na czworaka. Złote włosy spadły mu z ramion, zwisając po obu stronach twarzy. Luźna, prawie przezroczysta koszula nocna spowijała smukłe ciało i Lear przygryzł wargę, zupełnie zapominając o swoich zmartwieniach.
- Dan...? - zapytał, patrząc z zaskoczeniem na demona, ale ten tylko uciszył go pocałunkiem. 
- Rozluźnij się, mój generale - zamruczał, niby przypadkiem unosząc ramię tak, by koszula się z niego lekko zsunęła. Jego zwinny język przesunął się wzdłuż linii szczęki anioła, zaczepnie zahaczył o usta, po czym zaczął pieścić odsłoniętą szyję rudego. Dan szybko odsłaniał klatkę piersiową Leara, rozpinając jedną ręką kolejne guziki koszuli. Nie spodziewał się jednak, że generał nagle złapie go za nadgarstek i zatrzyma.
- Myślałem, że tego nie chcesz - rzekł cicho, obserwując uważnie oświetloną płomykiem świecy twarz demona. Ten pokręcił głową z uspokajającym uśmiechem.
- Nie chciałem, żebyś mnie zgwałcił. Zmieniłeś się, Lear, więc nie widzę w tym problemu - wyjaśnił beztrosko. Rudy zmarszczył brwi i nagle Dantalian stwierdził, że leży na plecach, przygwożdżony przez niego do łóżka. 
- Nie chcę, żebyś nie widział w tym problemu - powiedział z powagą generał. - Twoje ciało nie jest dla mnie zabawką, nie użyję cię, żeby rozładować stres. 
Blondyn zadrżał, przygryzając wargę. Jego spojrzenie powędrowało gdzieś w bok i dopiero po chwili Lear uświadomił sobie, że w oczy demona zaszły łzami.
- To co jeszcze mam zrobić, abyś się we mnie zakochał? - wyszeptał, zaciskając palce na pościeli. - Nie mam nic innego poza swoim ciałem, żeby ci dać... Ale chcę ci pomóc...
Nie powiedział nic więcej, bo uciszył go miękki pocałunek. Rudy odgarnął mu z twarzy niesforne kosmyki, by móc lepiej go widzieć.
- Dan, gdyby nie ty, leżałbym teraz z rozwaloną głową gdzieś na piekielnych bezdrożach. Nigdy więcej nie zobaczyłbym brata i nie pogodził się z Michałem. Nawet to, że dziś sprzeciwiłem się Sarielowi i jego szlachcie, to twoja zasługa. Otworzyłeś mi oczy, Dan. Czy to nie wystarczy, żebym się w tobie zakochał? - wyszeptał, opierając czoło na jego czole. 
- Nie wiem... Nikt jeszcze się we mnie nie zakochał - odparł równie cicho Dantalian i zaraz tego pożałował. Nie chciał brzmieć tak żałośnie, nie chciał brać Leara na litość.
- Dobrze. W takim razie chociaż tutaj jestem pierwszy - rudy uśmiechnął się do niego. Blondyn zacisnął zęby i złapał go za ramię.
- W takim razie powiedz mi, czym się tak zdenerwowałeś - poprosił.
- To długa historia, musiałbym zacząć od początku... Na pewno chcesz tego słuchać? - odrzekł generał, ale Dan tylko skinął głową. Lear zatem opowiedział mu wszystko, od momentu, kiedy wyzwał Michała na walkę o stanowisko archanioła, aż do wygnania Uriela i kłótni z Panem Zastępów. Dorzucił, że potem zupełnie przeszedł do stronnictwa Sariela, przymykając oko na wiele jego występków i zakończył opisem dzisiejszego spotkania. Demon milczał chwilę, układając sobie w głowie wszystkie te informacje.
- Więc boisz się, że ten cały Sariel się na tobie zemści? - zapytał, bawiąc się kosmykiem włosów Leara. 
- Boję się, że zrobi coś tobie, kiedy się dowie - westchnął rudy. Było już późno i miękka pościel, ledwo tląca się świeca i delikatnie pieszczoty Dantaliana działały na niego usypiająco. Położył głowę na poduszce, prostując zdrowe skrzydło, by okryć nim blondyna. 
- Nie zrobi. Najwyżej uciekniemy do mojego domu w Piekle - uspokoił go ten, przytulając się do jego boku. - A Uriel? Co z nim?
- Nie mam pojęcia. Nie mieliśmy od tamtego czasu żadnych wieści o nim. Michał milczy na jego temat, ale widać, że wciąż się tym dręczy. Na mój gust byli w sobie nieźle zakochani. Cóż, szkoda, że nic z tego nie wyszło. Gdziekolwiek Uriel teraz jest, pewnie ma na pęczki adoratorów. Zawsze strasznie lubił seks - westchnął Lear, wspominając roześmianą twarz opiekuna. Uriel, poza Regentem Słońca był także aniołem erotyzmu, co zdecydowanie wpływało na jego zachowanie. Uwielbiał malować akty, które potem prowadziły do aktów odmiennego rodzaju. Gabriel kręcił na to głową i obiecywał przyjacielowi, że jeśli będą z tego dzieci, to on nie ma zamiaru ich niańczyć. Michał natomiast był święcie przekonany o niewinności swojego słoneczka, nawet kiedy przypadkiem wpadał na półnagiego anioła wychodzącego rano z sypialni czarnowłosego. 
- Może Michał był jego prawdziwą miłością? - rozmarzył się Dan, spoglądając w sufit. Lear parsknął śmiechem.
- Może. W każdym razie, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - rzekł, przymykając oczy. - Chodź spać.
- Co pomyślą służący, kiedy znajdą cię rano w pokoju ambasadora? - spytał pół żartem demon, odgarniając mu włosy z czoła.
- Że mam cholerne szczęście... - zamruczał generał, pociągając go w żelazny uścisk. Dantalian wbił palce w jego koszulę, mając nadzieję, że rano nie obudzi się sam i po chwili obaj spali.

_________________________________________________

WR: I tym razem udało nam się nie spóźnić... To już ostatnia część naszego three-shota, obiecani Lear i Dantalian. Oczywiście nie myślcie, że na tym przygody z aniołami się skończą, co to to nie! O Urielu też pewnie jeszcze coś usłyszymy. Do zobaczenia za tydzień, a co będzie to się jeszcze zastanowię :D

SC: Nie bez powodu poprzednie rozdziały brzmiały, jakby były przez kogoś opowiadane~~ Nie sądzę, by pojawiły się jeszcze jakieś anielskie one-shoty, gdyż większość pierzastych par schodzi się podczas dalszej fabuły PnS, jednak następny pairing z pewnością przypadnie wam do gustu, o ile nasz kochany króliczek wreszcie zdecyduje się mnie posłuchać i napisać to, o co proszę ^ ^# Cóż, do następnej soboty~~

6 komentarzy:

  1. Jestem troszkę zawiedziony tym rozdziałem. Po wybuchu emocji w poprzedniej części, ta podziała jakoś tak uspokajająco. Wyznanie miłości przez Dantaliana było dość oryginalne. Trochę się jednak zdziwiłem, że przez zwykłą historię zrezygnował on z seksu z Lear'em. Nie mogę powiedzieć, że czekam z niecierpliwością na kolejny one-shot (powód: patrz drugie zdanie komentarza).
    Mam tylko jedną prośbę: Scarlett, przekonuj ją udolniej! ^^"

    OdpowiedzUsuń
  2. Dupy? Oni maja takie.. Wyrafinowane slownictwo i uzywaja slowa - dupa?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mi się bardzo podobał *.* mimo to czekam na one-shota o Serafinie no i liczę, że będzie on jednak miał dzidziusia <3
    Pozdrawiam OfeliaRose

    OdpowiedzUsuń
  4. Serafin nie moze miec dzieci, bo jest chory. To kara za to ze sie prostytuowal! Napeqno nie chcialbym takiego ojca ani brata.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten three-shot (czemu najpierw chciałam napisać drzewo-shot?:D) wydaje mi się strasznie... Kojący. W momencie wyznania uczuć prawie się popłakałam. Ale ja to jakaś emocjonalna ostatnio jestem.
    Co do wytłumaczenia Charlotty. Nie czujesz go, bo wszystko się jeszcze okaże :P Może wtedy "poczujesz".Ja mimo wszystko lubię Charlottę. Czasem niszczenie jest niestety jedyną opcją. Taaak. Wiemy wszyscy o co chodzi, zboczeńcu jeden :P A tak serio. To ta pięknej rozmowy możesz spodziewać się gdzieś w okolicach 33-34 rozdziału dopiero :P
    Pozdrawiam
    LM

    OdpowiedzUsuń
  6. To ja Chikusho z nowym nickiem ;)
    Mam tak strasznie duuużo do nadrobienia, tylko dlatego, że jestem aż tak leniwą bułą, przepraszam ;< No ale przynajmniej czeka mnie przyjemny maratonik ^^ I taką mam małą nadzieję, że skoro czytałam o tych cudownych aniołkach przed snem, to może mi się przyśnią ;p Ciekawa jestem co z tym Urielem, mam nadzieję, że się niedługo dowiem. A teraz idę lu, a później pewnie znowu będę nadrabiać ;)
    Dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń