niedziela, 20 lipca 2014

One winged bird 2

Parę tygodni później, kiedy Serafin czuł się już o wiele lepiej, Uriel zabrał jego i Leara do miasta, mówiąc, że nie mogą przecież ciągle nosić ich starych rzeczy. Chociaż Gabriel na początku nie był zachwycony faktem, że jego nieodpowiedzialny dowódca postanowił przygarnąć parę młodych aniołków, szybko poczuł sympatię do wybuchowego rudzielca i jego spokojnego, opanowanego brata, dlatego też rodzeństwo zamieszkało pod ich dachem, po raz pierwszy zyskując ciepłe łóżka i trzy pełne posiłki dziennie. O nic lepszego nie mogli prosić.
Michał postanowił się przypałętać do ich wycieczki, co Urielowi nie przeszkadzało ani odrobinę. W końcu gdyby nie on, Pan Zastępów chodziłby tylko w swoim mundurze. Nie, żeby źle w nim wyglądał, ale od czasu do czasu należało zmienić strój na mniej uroczysty.
Miasto o tej porze tętniło życiem. Powozy jechały jeden za drugim, na chodnikach roiło się od aniołów, co chwila ktoś opuszczał jakiś sklep. Droga główna przechodziła przez targ, gdzie sprzedawano najrozmaitsze towary od tych tańszych, dostępnych dla biedniejszych mieszkańców Nieba, do bardzo rzadkich i kosztownych, sprowadzanych z Limbo, Piekła i zamorskich wysepek. Dalej zaś znajdowały się rzędy luksusowych sklepów biegnące wzdłuż ulicy. Krawcowie, którzy szyli na zamówienie najbardziej wymyślne stroje, sprzedawcy oferujący najrozmaitsze akcesoria do pielęgnacji skrzydeł, szewcy, kapelusznicy, księgarnie, antykwariaty, w których czeluściach kryły się różne tajemnicze magiczne przedmioty... To wszystko przytłaczało Leara i Serafina. Rudzielec ledwo dawał się odkleić od wystaw, zaś jego brat, bardziej dojrzały, starał się tylko ukradkiem podziwiać te wszystkie bogactwa, jednak nie zawsze mu to wychodziło.
- Możesz podejść – powiedział miękko Uriel, widząc jego tęskne spojrzenie. - Powiedz, jak ci się coś podoba.
- Nie mógłbym prosić... - zaczął Serafin, wyraźnie przerażony tą perspektywą.
- Hej, jesteśmy tu, żeby kupić wam jakieś ubrania. Więc, jeśli ci się coś podoba, to mów. Jaki jest sens kupowania rzeczy, które ci nie pasują? - zapytał z uśmiechem Regent Słońca, klepiąc go w ramię lekko.
W końcu kupili chłopcom parę mniej lub bardziej eleganckich strojów, zaś Lear dostał śliczny zestaw ołowianych żołnierzyków, którym był równie zachwycony, co Michał. Uriel mówił tylko pokręcić na to głową. Pan Zastępów czasem zachowywał się jak dzieciak, ale dla niego było to zwyczajnie urocze.
Już mieli wracać, kiedy Lear biegnąć na przód wpadł na jakiegoś anioła.
- Przepraszam! - zawołał, odskakując od niego, zupełnie spanikowany i zadzierając głowę, by spojrzeć na twarz nieznajomego. Był to smukły mężczyzna, o niezwykle bladej karnacji, pociągłej twarzy i długich, sprawiających niesamowite wrażenie, jasnych włosach. W jego stroju szczególną uwagę zwracały krwistoczerwone, wiązane buty do kolan. Rzucił on rudzielcowi pełne pogardy spojrzenie.
- Won mi z drogi, dzieciaku – warknął.
- Sariel! - Uriel odciągnął Leara za ramię, jeżąc skrzydła. No tak, kłopoty się pojawiły. Jeszcze tego im było trzeba.
- Uriel? Michał? No proszę... Jak wam się podobała parada? Ja osobiście bawiłem się znakomicie... Takie chwalebne zwycięstwa jednoczą naród, prawda? - zapytał białowłosy, uśmiechając się niewinnie, ale jego głos aż ociekał kpiną. Serafin poczuł, że stojący przy nim Michał drgnął, jakby miał ochotę rzucić się na Sariela. Na wszelki wypadek złapał go za rękę. Wtedy wzrok anioła skierował się na niego.
- Widzę, że macie nowe zabawki... Jak słodko. Mamusia Gabriel i tatuś Razjel ledwo panują na tobą, Misiu, a ty jeszcze ściągasz im na głowę jakieś dzieci? I to do tego z takimi skrzydłami... Brakuje wam nieszczęść w życiu? - niebieskoskrzydły zbladł, słysząc te słowa. Wiedział, że swoją obecnością sprowadzi potępienie na archaniołów, ale był zbyt wielkim egoistą, żeby się tym przejąć i teraz zbierali tego owoce...
- Dlaczego jesteś z nim, Erkwiniuszu? - odezwał się Uriel, jednak nie kierował tego pytania do Sariela, ale do niskiego anioła o rubinowych włosach, stojącego w jego cieniu. Ten drgnął i spojrzał na niego oczyma pełnymi czystej nienawiści.
- Nie twoja sprawa – warknął. Omiótł Serafina wzrokiem, lecz nic więcej nie powiedział.
- Erkwiniusz po prostu wybiera wygraną stronę – rzekł Sariel, rozkładając ręce. - Niektórzy tak nie potrafią, prawda, przyjacielu?
- Tak – mruknął Erkwiniusz, odwracając się od niego.
- Wygraną? To nie jest żadna gra, Sarielu – pokręcił głową Uriel. Wziął Leara za rękę i minął białowłosego, unosząc dumnie głowę. Michał bez słowa poszedł za nim, lekko popychając Serafina do przodu, bo chłopak wciąż wydawał się nieco wstrząśnięty słowami anioła. Kiedy zniknęli w tłumie, Sariel odwrócił się do Erkwiniusza i spoliczkował go bez słowa.
- Następnym razem nie odwracaj wzroku – rzekł lodowatym tonem.

~***~

-Nienawidzę go! - wybuchnął Michał, kiedy tylko znaleźli się na drodze do posiadłości archaniołów. - Cholerny, zadufany w sobie dupek! Starłbym mu z twarzy ten idiotyczny uśmieszek...
- Misiu, cii... - Uriel położył mu palec na ustach z uśmiechem. Sam nie znosił Sariela, zresztą jak większość aniołów. Białowłosy trzymał ze szlachtą przeciwną Gabrielowi i praktycznie sam ją podjudzał do buntu. Nigdy też nie oszczędził sobie złośliwego komentarza na widok archaniołów. Świetnie manipulował ludźmi i nie miał za grosz skrupułów. Mimo to, jeśli dało mu się sprowokować, to walka była przegrana i Regent Słońca już dawno się tego nauczył.
- Wiesz dobrze, że Sariel nie ma nic do powiedzenia. Po prostu chciałby więcej władzy, więc plecie, żeby nas zdenerwować – wyjaśnił Michałowi. To prawda, chociaż Sariel był archaniołem, nie należał do najważniejszej siódemki.
- Wiesz, że gdyby któryś z nas upadł, to on zająłby jego miejsce? Serafinowie mu to obiecali – westchnął Michał. Wszyscy wiedzieli, że dawno temu, kiedy Aniołem Śmierci był jeszcze Samael, dwustu skrzydlatych zeszło na ziemię, by opiekować się ludzkimi kobietami. Dopuścili się oni z nimi grzechu, a co gorsza zdradzili wiele tajemnic, które były znane jedynie mieszkańcom Nieba. Sariel podał serafinom wszystkie ich imiona, by mogli zostać ukarani, a w zamian zyskał pierwszeństwo do miejsca pośród siedmiu archaniołów. Na szczęście nie mógł zastąpić Samaela, gdyż mógł to zrobić tylko inny czarnoskrzydły Anioł Śmierci.
- Misiu, żaden z nas nie upadnie. Kto? Ty? Rafi? Razjel? A może ja? Przestań – uspokoił go ze śmiechem Uriel.
- Nie odchodźcie... - westchnął cicho Serafin, wsuwając dłoń w rękę Regenta Słońca z zakłopotaną miną. Archaniołowie wymienili promienne uśmiechy.
- Nie ma nawet mowy.

~***~

Dni mijały spokojnie, a młodzi aniołowie szybko przyzwyczaili się do nowego domu. Często jednak byli zadziwieni faktem, że pomimo wysokiej rangi, ich opiekunowie dbali o nich jak o własne dzieci, bez żadnego wyjątku. Kiedy raz, przypadkiem, Lear stłukł filiżankę i nadepnął gołą stopą na odłamki, Razjel wyczarowywał mu kolorowe magiczne iskry, by odwrócić jego uwagę, żeby nie szarpał się przy opatrywaniu. Michał uczył go wszystkiego co sam umiał, ale nie kładł na niego presji, nie chcąc, by rudy czuł się kadetem, tylko zwyczajnym dzieckiem, którym przecież był. Serafina natomiast Pan Zastępów przedstawił członkowi swojego elitarnego oddziału, patronowi Egiptu, Orifielowi. Był to piękny anioł o czekoladowej cerze i aksamitnych, czarnych włosach związanych w kucyk. Jednak to nie o to chodziło. Orifiela wszyscy znali przez jego skrzydła, przywodzące na myśl skrzydła zimorodka. Młody anioł długo nie mógł uwierzyć, że jeden z wyższych wojskowych jest taki sam jak on.
Chociaż Michał często go namawiał, Serafin nie miał zamiaru zostawać wojskowym. Nie pasowało mu to, nie był na tyle silny, a do tego nie chciał odbierać nikomu życia. Problemem jednak wydawał mu się fakt, że chociaż jest już dojrzałym skrzydlatym, wciąż nie ma pojęcia, co ze sobą zrobić. Nie zamierzał całe życie żerować na archaniołach, wolał użyć ich pomocy jako odskoczni, by samemu wszystko sobie dalej ułożyć. Uriel często przedstawiał go eleganckim, młodym szlachcicom, którzy w przeciwieństwie do starszych arystokratów stali murem za Gabrielem. Podobali mu się, to prawda, ale zamążpójścia nie brał nigdy pod uwagę. Uważał, że to dla niego zbyt wielkie szczęście i lepiej zostawić takie rzeczy bogatym damom i paniczom. Nigdy nie przejawiał także talentu magicznego, ani umiejętności przesiadywania godzinami za biurkiem. Powoli zaczynał czuć, że nie odnajdzie w życiu swego powołania, a co gorsza, martwił się, że odrzucanie pomysłów archaniołów może ich zezłościć.
Któregoś dnia siedział na zboczu wzgórza za posiadłością, patrząc, jak Uriel maluje. Regent Słońca był niezwykle utalentowany. Kilka dni po ich przybyciu, zaprosił braci, by rozejrzeli się po jego pracowni. Nie dość, że w środku stało pełno sztalug z dziełami, to nawet ściany i sufit zostały pomalowane. Całość zapierała dech w piersiach różnorodnością kolorów i wiernością rzeczywistości. Teraz jednak pogoda była piękna, słonko przygrzewało i Serafin zaczynał czuć, że obraz Uriela przestaje być taki ważny, a drzemka jest wyjątkowo korzystnym rozwiązaniem. Lear poleciał gdzieś z Michałem, więc nie było o co się martwić.
Z tego przyjemnego odrętwienia wyrwało go wołanie Rafaela. Archanioł Uzdrowień stał na wzgórzu, przy stajniach i machał do nich radośnie.
- Serafinie, chcesz mi pomóc? - wykrzyknął. Błękitnowłosy skinął głową, pożegnał grzecznie Uriela i poszedł do roześmianego Pana Ziemi.
- W czym potrzebuje pan pomocy? - zapytał, uśmiechając się lekko. Rafi zawsze był taki miły, otwarty i kochany. Jego spojrzenia nigdy nie mąciła złość, a kędzierzawe włoski nadawały mu wygląd aniołka z książki dla dzieci. Serafin bardzo go lubił.
- Idę odwiedzić Perłę – wyjaśnił Pan Uzdrowień, kierując się w stronę stajni. Perła była jego klaczką, białą, skoczną i trochę zadziorną. Rafael wypuścił ją, żeby pobiegała sobie trochę po wyznaczonym placu, po czym zaczął samodzielnie sprzątać jej boks. Błękitnoskrzydły trochę mu przy tym pomagał. Zadziwiał go fakt, że archaniołowie w swoim wielkim domu praktycznie nie mieli służących. Sami przygotowywali sobie posiłki i jedli zawsze razem przy okrągłym, niewielkim stole. To chyba dzięki temu wciąż zachowali tą niezwykłą więź, która ich łączyła.
Kiedy Pan Uzdrowień wysłał go po wodę do studni, Serafin dostrzegł w jednym z boksów konia, który leżał na boku tępo patrząc w ścianę. Wyglądał jak martwy i anioł trochę się przeraził. Szybko poszedł do Rafiego, by go o to spytać.
- Ach, masz na myśli tego karego? - Archanioł Ziemi wyraźnie posmutniał. - Nie, on nie jest chory. On po prostu tęskni. Jego pana już tutaj nie ma. Nie daje się dotknąć nikomu, poza mną, dlatego czasem zabieram go na przejażdżki, wtedy się ożywia.
- Rozumiem... - błękitnowłosy chciał zapytać o to, kim jest pan tego konia i co się z nim stało, ale bał się zezłościć Rafaela. Może to drażliwy temat i archanioł nie chce o tym mówić? W końcu wyglądał na bardzo poruszonego...
- Serafinie, czy chciałbyś może zostać lekarzem? - zapytał niespodziewanie Pan Uzdrowień, posyłając mu przyjazny uśmiech.
- Lekarzem? - powtórzył chłopak. - Ale.. To strasznie trudne, prawda? Czy dałbym sobie radę?
Chciał. Naprawdę chciał, ale z drugiej strony, to wielki obowiązek... Tyle nauki, do tego wiele żyć będzie zależało od niego..
- Nauczę cię wszystkiego, co sam potrafię – Rafi złapał go za ręce z nadzieją w oczach. Serafin uśmiechnął się lekko.
- Dobrze, w takim razie proszę się mną opiekować – rzekł do swojego świeżo upieczonego mentora.

~***~

I tak mijały lata, podczas których starszy z braci kształcił się na uzdrowiciela, zaś młodszy pod czujnym okiem Michała stawał się coraz lepszym wojskowym. Kiedy wstąpił do Zastępów, zaczął awansować bardzo szybko. Mimo to wiedział, że szlachta nie będzie zbyt przychylna dowódcy, który nie dość, że nie może latać, to jeszcze stoi po stronie archaniołów. Nie dopuściliby go do tytułu generała tak łatwo, poza tym wiele ich dzieci kandydowało na to stanowisko. Zaczął więc bywać na przyjęciach, powoli zbliżając się do arystokracji i oddalając od archaniołów. Przeniósł się z Serafinem do własnego domu, kiedy ten zakończył szkolenie na medyka. Czasem przyjeżdżali na obiady, ale Michał wyraźnie nie popierał zażyłości podopiecznego ze szlachtą i dawał mu to do zrozumienia. Tylko dzięki Urielowi parę razy nie skoczyli sobie do gardeł.
Nadszedł jednak dzień, gdy podczas wielkiego balu, Regent został otruty i tylko dzięki szybkiej interwencji tajnych służb Razjela i antidotum przyrządzonym przez Rafaela, udało mu się przeżyć. Sprawcę złapano i uwięziono, ale Gabriel zakazał swoim sojusznikom karać go w jakikolwiek inny sposób. Jakże więc się zdziwił, gdy któregoś ranka arystokrata został znaleziony martwy w swej celi, a świadkowie, jak jeden mąż twierdzili, że życia pozbawił go nikt inny jak Uriel.
Odwet szlachty był niemożliwy do zatrzymania. Domagali się wygnania, a niektórzy nawet ścięcia Regenta Słońca, a Gabriel nie mógł nic na to poradzić. W świetle prawa jego przyjaciel popełnił podwójne przestępstwo – nie dość, że odebrał życie arystokracie, to jeszcze sprzeciwił się bezpośredniemu rozkazowi Regenta. Raguel, Sędzia Żywych i Umarłych zadecydował, że Uriel zostanie pozbawiony skrzydła i wysłany na wieczne wygnanie na Ziemię.

~***~

Lear i Serafin siedzieli na widowni, nie mogąc uwierzyć w to, co się działo. Gabriel pełnym pewności siebie głosem przeczytał oświadczenie od Raguela i wyrok. Rafael wtulał się w ramię Razjela, łkając cicho, zaś Michał stał przed tronem przy skutym Urielu, dzierżąc w dłoniach swój miecz. Jego dłonie drżały i wyglądał, jakby sam miał się zaraz rozpłakać. Sam skazany jednak nie przejawiał żadnych emocji. Jego oczy były puste, wbite w podłogę, ręce miał skrzyżowane na plecach i unieruchomione kajdankami. Ta beznamiętność jeszcze bardziej bolała Michała. Nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel, który przecież był wojownikiem, walczył do ostatniej kropli krwi i zawsze zauważał dobrą stronę wszystkiego, teraz zupełnie się poddał. Ale cóż miał zrobić? Nawet jeśli nie popełnił tego przestępstwa – a pomimo zeznań wielu naocznych świadków, Pan Zastępów za nic nie mógł w to uwierzyć – wszystkie dowody wskazywały na niego i nie było szansy, by go uniewinnić.
- Gabrysiu... Czy to konieczne? - Razjel spojrzał na przyjaciela, którego twarz teraz przypominała przerażającą maskę. Tak wyglądał, kiedy robił coś wbrew sobie i mag za każdym razem miał ochotę przytulić go mocno, by mógł wypłakać się w jego ramionach.
- Nie mamy wyboru – rzekł Gabriel głosem zimnym jak lód i przytulił do siebie Rafiego, by ten nie musiał patrzeć. - Zrób to, Michale.
- Przepraszam – wyszeptał Pan Zastępów, gdy Uriel odwrócił się, by spojrzeć na niego pustym wzrokiem. Zacisnął powieki i zamachnął się mieczem, jednym ruchem pozbawiając przyjaciela prawego skrzydła. Przez ułamek sekundy panowała śmiertelna cisza, którą potem rozdarł przeraźliwy wrzask bólu. Łańcuch zabrzęczał głośno, gdy Regent Słońca szarpnął się w więzach, ale szybko opadł na ziemię i znowu zapadło wszechobecne milczenie, w którym nawet oddechy ledwo było słychać.
- Żeby brat musiał odcinać bratu skrzydło – wyszeptał Gabriel, gładząc szlochającego Rafaela po włoskach i obserwując, jak Michał upuszcza miecz i przypada do skulnego z bólu Uriela, któremu medycy już opatrywali kikut. Razjel położył dłoń na jego ręce i ścisnął ją lekko.
- Wyprowadź go, Michale – zarządził Regent. - Koniec widowiska.
Archanioł Ognia pozbył się łańcuchów krępujących przyjaciela i pomógł mu wstać, podtrzymując go ręką.
- Uriel... Wybacz... - wyszeptał, prowadząc go gdzieś, gdzie nie śledziłyby ich tysiące par szlacheckich oczu. Czarnowłosy wydawał się nie do końca przytomny i wciąż oszołomiony bólem.
- Wybaczam, Misiu... - odparł, zaciskając palce na ramieniu Pana Zastępów. Teraz miał zostać zesłany na Ziemię drogą, której używali stróżowie pracujący tam na co dzień, jednak Michał nie mógł pozwolić mu odejść w takim stanie. Posadził go na ukrytej za drzewami ławeczce w ogrodzie i przyniósł trochę wody.
- Mówiłem ci, że nie chcę tracić nikogo więcej... Śmiałeś się, pytałeś mnie, który z nas może upaść... - wyszeptał, nie mogąc odnaleźć odpowiednich słów. Przecież nigdy więcej go nie zobaczy! To nawet gorsze niż utrata Lucka.
- Przepraszam... - Uriel przycisnął czoło do czoła blondyna, zaciskając powieki. Michał przytulił go mocno, osłaniając skrzydłami. Ostatni raz.
Kiedy doszli na miejsce, gdzie mieli się rozstać, czarnowłosy uśmiechnął się smutno, gładząc przelotnie jego policzek.
- Więc... Żegnaj – rzekł z żalem.
- Żegnaj, moje słońce. Uważaj na siebie – odparł Pan Zastępów. Patrzył, jak jego przyjaciel schodzi na ziemię, ledwo się powstrzymując, by nie skoczyć za nim. W końcu jednak odwrócił się i odszedł, a Uriel wylądował na ziemi, słaby, obolały i niechciany. Dopiero wtedy z jego oczu pociekły łzy.

~***~

Razjel odprowadził Rafiego do jego pokoju, po czym, tknięty przeczuciem, ruszył do gabinetu Gabriela. Regent siedział nad dokumentami, na pierwszy rzut oka skupiony. Pana Magów jednak nie dało się tak łatwo oszukać. Zauważył lekkie drżenie pióra nad papierem i podszedł do biurka, patrząc na przyjaciela z troską.
- Możesz pokazywać emocje, Gabrysiu. Nikt nie widzi – rzekł. Archanioł Wody gwałtownie podniósł się zza biurka i podszedł do okna, stając tyłem do Razjela.
- Ty widzisz – rzekł, ale nie udało mu się ukryć drżenia głosu. Mag podszedł i objął go mocno.
- Ja to ja – odparł, gładząc piaskowe włosy przyjaciela opiekuńczo. Po chwili wtulał się w jego pierś, a jego skrzydła drżały, mocno przyciśnięte do pleców.

~***~

Kiedy Michał wrócił do domu, Lear czekał na niego w salonie. Serafina nigdzie nie było, najpewniej poszedł pocieszać Rafiego, który wciąż siedział u siebie. Pan Zastępów westchnął. Mina rudzielca nie wróżyła niczego dobrego. Nie miał ochoty się z nim teraz kłócić, ale ich ostatnie spotkania nie przebiegały w najlepszej atmosferze. Z jednej strony nie mógł powstrzymać wyrzutów, że Lear tak się zbratał ze szlachtą, z drugiej jednak bolało go, że się od siebie oddalają.
- Dlaczego to zrobiliście? Naprawdę wierzycie, że jest winny? - młody generał patrzył na swego mentora oskarżycielsko. Był wyraźnie bardzo poruszony tym, co zobaczył. Michał mi się nie dziwił – Uriel opiekował się nim jak matka i widok czarnowłosego w takim stanie musiał nim wstrząsnąć.
- To, w co wierzymy, nie ma nic do rzeczy, Lear – rzekł zmęczonym tonem Pan Zastępów, kładąc rudemu rękę na ramieniu.
- Jak to nie?! Jak to nie, do cholery?! Gdybyście poszukali prawdy... To na pewno szlachta to ukartowała, żeby Sariel mógł zająć miejsce Uriela! Nie wierzę, że on sam by coś takiego... Przecież to Uriel! Obiecał, że nigdy nie upadnie, do cholery! - wybuchnął Lear, odtrącając go gwałtownie. Jego fiołkowe oczy wrzały gniewem. Nie wiedzieć czemu, te słowa podziałały na Michała jak płachta na byka.

- No to może sam mi powiesz, kto ze szlachty jest winny?! W końcu tak dobrze ci się z nimi dogaduje, że na pewno wiesz! - warknął, jeżąc puch na skrzydłach. Rudy natychmiast znalazł się przy nim i z całej siły uderzył go pięścią w szczękę. Pan Zastępów nie pozostał mu dłużny i po chwili tarzali się po ziemi, dysząc z wściekłości. Kiedy Rafael i Serafin wpadli do pokoju, by ich rozdzielić, Michał miał podbite oko, a warga Leara krwawiła i puchła paskudnie. Młody generał wytarł czerwoną stróżkę, nie dając się opatrzyć Panu Uzdrowień i, sięgnąwszy po płaszcz wiszący na oparciu, wyszedł zamaszystym krokiem. Jego brat przeprosił za niego, uściskał archaniołów mocno i popędził za Learem, zostawiając Rafiego i Miśka z jeszcze cięższymi sercami.

_____________________________________________________

WR: Serdecznie przepraszamy za tą okrutną i brutalną obsuwę, ale Scalett mi wybyła nad morze i dopiero złapała internet, żeby sprawdzić rozdział. Ja sama nie mam jakoś weny i mam wrażenie, że strasznie skopałam ten fragment, a żałuję, bo to jedna z bardziej ruszających nas scen w PnS... Przepraszam, postaram się lepiej następnym razem, a teraz zapraszam do komentowania ;_;

SC: Przepraszamy za tak późno wstawiony rozdział, ale jestem na cholernym wypizdowiu bez krzty internetów i trudno jest się z WR porozumieć D: Drama, drama, drama, rany, a było tak słodko... I tak się miały sprawy w Niebie, jak widać nie jest kolorowo <3 Dzisiaj piszę krótko, bo wysyłam komentarz smsem, tak więc do soboty~~

4 komentarze:

  1. Erkwiniusz jest super! Tylko dlaczego glupi Sariel go bije..? ;(
    Biedny Uriel.. Ciekawe czy to on to zrobil? Zeby od razu biedakowi skrzydlo odcinac...
    Mam nadzieje, ze zlapia winowajce. Kto wie moze to ten smiec Sariel to zrobil?
    Pozdrawiam


    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezus Maria, jakie to smutne! Baby jedne, jak nie napiszecie co z Urielem to znajdę i przez kolano przyłożę.
    A teraz przepraszam, ale idę płakać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholera jasna no! Uriel! Mój Uriel! Strącony na ziemię! Nosz cholera jasna i szlag by to trafił (ale nie was, bo nie poznam dalszego ciągu). Powiedzcie, że będzie coś dalej. Prawda? Musicie skończyć ten wątek. Nie podoba mi się to. A jestem śpiąca, rozdrażniona i zmeczona to tym bardziej! Wyrażam sprzeciw! To nie może się tak skończyć :( Głupia, pusta szlachta! Łachudry jedne! Mendy społeczne! Mojego Uriela :(
    Wszystkiego dowiesz się w następnych rozdziałach :) A co do powodów Charlotty wszystko się wyjaśni w najbliższych rozdziałach. A moi mężczyźni (jak to brzmi...) muszą się trochę posmucić :)
    Pozdrawiam
    LM

    OdpowiedzUsuń

  4. Ten rozdział był niezwykle poruszający, do tej pory nie mogę się pozbierać. Zaskakujący był fakt wygnania Uriela z Królestwa (mimo że wiem co nieco z angelologii i wiedziałem o tym XD). Szkoda tylko, że nie rozwinęłyście tego fragmentu. Zostało to opisane tak jakby było opowiadane przez kogoś, a nie - jak pozostałe fragmenty - w trakcie jakiegoś wydarzenia. Niezbyt jasno to ująłem, ale chyba wiadomo o co chodzi (prawda? Q.Q).
    Seria piekielna była fantastyczna, mam nadzieję że seria (oneshot'ów) niebiańska jej chociaż w niewielkim stopniu dorówna (bo przebić się nie da!). Rozumiem, że akcja właściwa dopiero się dziać będzie? No bo skoro tamto było jakby zapoznaniem z postaciami i światem przedstawionym, a teraz jest ciąg niezależnych part'ówek, too... ^^
    Końcówka była iście wyjęta z telenoweli. Ale wszystko skończy się dobrze, prawda? ;-; (Jaasne, Serafin skończy w Głębi, a Lear będzie go szukam z jakimś napalonym demonem-masochistą -'-).
    Pozdrawiam i czekam na weekend...
    PS. Właśnie sprawdziłem, że weekend już jest XDDD
    Nie ma szkoły i już się człowiek gubi XDDDD

    OdpowiedzUsuń