-
Halo! Niebo do Leara! - wesoły głos wyrwał rudego z zamyślenia.
Odpłynął na chwilę, wspominając dawne czasy. Niedawno dostał
list od brata, który zapewniał go, że czuje się znakomicie i że
powietrze Piekielnych lasów dobrze mu robi, a Michał dopiero co
wyszedł po kolacji. Nie było tak jak dawniej i Lear wiedział, że
bez Uriela i Serafina nigdy nie będzie, ale... Nie czuł się źle.
Po raz pierwszy od długiego czasu nic go nie dręczyło. Wiedział,
że Vestar zajmie się jego bratem lepiej niż jakiś pierzasty,
nadęty szlachcic. Wiedział też, że Regent Słońca da sobie radę,
nieważne jakie trudności napotkałby na Ziemi. A on... Pogodził
się z archaniołami, upewnił, że Serafin jest bezpieczny, a do
tego miał u boku swojego demona, który teraz usiadł na oparciu
jego fotela i wsunął blond głowę prosto w pole jego widzenia.
-
Spotkałeś jakąś ładną dupę na treningu? Rany, będę zazdrosny
- rzekł, marszcząc brwi. Ostatnio takie komentarze zdarzały mu się
często i generał nie miał pojęcia, co z tym fantem zrobić. Czy
Dantalian oczekiwał, że zaprzeczy? A może naprawdę się tym
martwił? W sumie nic między nimi nie było, ale... Skłamałby,
mówiąc, że tego nie chce. Zwłaszcza, kiedy widział blondyna
takim, jak teraz - w prawie przezroczystej koszuli nocnej, z
rozpuszczonymi włosami opadającymi mu na plecy i ramiona niczym
złociste kaskady. Do tego te rozchylone zapraszająco usta...
-
Nie spotkałem żadnej dupy. Na treningu się trenuje - mruknął,
szybko odwracając wzrok. Dan uniósł brwi, lekko zaskoczony, po
czym roześmiał się.
- Co ty nie powiesz, Herkulesie. Posmarować
ci skrzydło? - od jakiegoś czasu robił to co wieczór, chociaż
maść przepisana przez Rafaela i tak mu nie pomagała. Wady
wrodzonej nie dało się wyleczyć ziołowym specyfikiem. Mimo to
delikatne palce Dana igrające między jego piórami były bardzo
przyjemne i Lear nie miał zamiaru rezygnować z tych pieszczot.
Zgodził się więc i po chwili jego puch był przeczesywany
opuszkami blondyna. Generał przymknął oczy, starając się nie
westchnąć. Domyślał się, że jego demon nie jest dziewicą i już
nie raz dawał przyjemność komu innemu, ale go to nie obchodziło.
Nic go nie obchodziło, chciał tylko Dana.
- Jesteś jakiś
strasznie milczący... Co gryzie mojego rycerza? - zapytał
żartobliwie demon, bawiąc się jego włosami.
- Nic, tylko
się zamyśliłem - odparł Lear, kręcąc głową. - Pójdę spać,
dobrze? Nie siedź długo.
Poczochrał go delikatnie po
głowie i odszedł, zostawiając lekko naburmuszonego blondyna na
fotelu.
~***~
Nazajutrz
otrzymał list od jednego ze szlachciców Sariela. Od wygnania
Serafina do niego nie pisali, ale teraz najwyraźniej uznali, że
złość mu już przeszła. Do tego krążyły plotki, że Gabriel
jest coraz bliżej przekonania ludu do sojuszu z Piekłem i pewnie
chcieli omówić dalszą strategię postępowania. Anioł nie miał
zamiaru dalej w tym uczestniczyć. To Regent i jego bracia wyciągnęli
do niego rękę, kiedy jego brat potrzebował pomocy. Jak im się
odpłacił? Dołączając do ich wrogów. Musiał zakończyć to
szaleństwo, przecież w końcu pogodził się z Michałem i miał
zamiar pokazać swoją skruchę nie tylko słowami. Pożegnał zatem
Dantaliana, ciesząc się z chwili na poukładanie myśli i wyruszył
do stolicy.
Dom Sariela, gdzie organizował on wszystkie swoje
posiedzenia był naprawdę niesamowitym budynkiem. Zbudowany w
całości z białego jak śnieg marmuru, przypominał nieco pałac
maharadży, z wąskim wieżyczkami i kopułami wyłożonymi masą
perłową. Dookoła rozciągały się ogrody, a w środku, chociaż
archanioł nie miał żadnej rodziny, mieściło się ze sto pokoi, z
których większość stała pusta. Gdyby serce szlachcica było
inne, mógłby tam pomieścić i wyżywić co najmniej połowę
biednych ze średniej wielkości niebiańskiego miasta. Sariel jednak
nie czuł potrzeby pomagania innym i dopiero teraz Lear zaczynał się
zastanawiać, co połączyło go z osobą, której nienawidził już
od pierwszego wejrzenia.
Służący zaprowadził rudowłosego
do pokoju, gdzie zgromadziły się wszystkie znajome twarze.
Archanioł siedział u szczytu stołu z rękoma splecionymi pod brodą
i pełnym politowania uśmiechem na twarzy. Widać było, że
pogardza nawet swoimi wspólnikami. U jego boku przycupnął
Erkwiniusz z jak zawsze ponurą miną. Lear pamiętał, jak Uriel
opowiadał mu o tym aniele. Wyszedł on za bogatego arystokratę,
który niedługo potem zmarł z powodu jakiejś choroby wewnętrznej.
Czerwono włosy otrzymał w spadku jego fortunę, jednak co trzymało
go przy Sarielu, tego generał nie potrafił ustalić, zwłaszcza, że
on jako jedyny wydawał się znać zepsuty na wskroś charakter
archanioła.
Kiedy wszyscy się zgromadzili, białowłosy
zmierzył tłum wzrokiem, po czym wstał i zaczął mówić. Lear
słuchał go jednym uchem, ale to wystarczyło by zrozumieć, jak
archanioł manipuluje swoimi sojusznikami, jak przelewa na nich swoje
poglądy i tworzy własny mur, który będzie go chronił, jeśli
kiedykolwiek sprzeciwi się otwarcie Gabrielowi. Miał siłę, by
doprowadzić do wojny domowej i wzbudzało to w generale, jako
dowódcy, podziw mieszany ze strachem.
Sariel szybko
skończył swoją gadkę i przeszedł do sedna.
- Regent uzyskał
zgodę szlachty na zawarcie pokoju z Piekłem - poinformował
zebranych. - Ale to jeszcze nie oznacza naszej przegranej. Aniołowie
są rasą cywilizowaną i jeśli zetkną się z barbarzyńskimi
demonami, natychmiast zapragną ukrócić te niebezpieczne kontakty.
Lucyfer rządzi żelazną ręką i ścina każdego, kto mu się
sprzeciwi. Nie dajcie się zwieść śliczniutkim ambasadorom. To
żmije, a Gabriel tego nie widzi, zaślepiony obrazem brata, którego
pamięta z dzieciństwa. Pod wpływem księcia jednak, nasze
wspaniałe państwo może się zmienić w podobny Piekłu chaos. Oni
żyją w lasach, nie mają nawet śladu gospodarki, bratają się z
dzikimi bestiami i zabijają własnych braci. Są ludem kierowanym
nienawiścią, bo to z niej właśnie powstali.
- Kłamiesz
- Lear usłyszał swój własny głos przebijający się przez
monolog Sariela. Zapadła cisza, podczas której spojrzenia
wszystkich zwróciły się na rudego. Ten zaś przypomniał sobie
wszystko, co widział podczas swej wyprawy - pełne miłości
spojrzenie Vestara, gdy ten błagał go, by uwolnił Serafina,
zmartwione twarze orszaku Lucyfera, który wybierał się w drogę z
obcym aniołem, uśmiech księcia wywołany wspomnieniem jego
braci... I Dana czekającego na niego w domu. Ci wszyscy dookoła
niego nie mieli pojęcia. Nie postawili nawet stopy za granicą
Nieba. Kto dał im prawo, by decydować?
- No, no, Learze -
cmoknął białowłosy archanioł, kręcąc karcąco głową. -
Czyżbyś próbował nam wmówić, że Szatan jest dobry?
-
Szatan? - powtórzył z niedowierzaniem rudy. - Szatan oznacza
przeciwnika, Learze. Dla ciebie Szatanem mógłby być nawet
Gabriel.
Zgromadzeni zaczęli szeptać do siebie i w pokoju zrobił
się hałas. Sariel uderzył otwartą dłonią w stół, by
wszystkich uciszyć.
- Ostre słowa, mój jednoskrzydły
generale - rzekł, a jego głos nasączony był jadem. - Sądzę
jednak, że jesteś dla mnie zbyt surowy... Chciałbyś chyba, żeby
twój uroczy brat mógł do nas wrócić?
Parę osób wciągnęło
głośno powietrze, Erkwiniusz spojrzał na archanioła z
niedowierzaniem, nawet sam Lear na chwilę stracił głos. Zaraz
jednak zacisnął zęby, ledwo się powstrzymując, by nie uderzyć
białowłosego.
- Wrócić? Im dalej od ciebie, tym będzie
mu lepiej - syknął. Serafin był w dobrych rękach. Z kimś, kto
się o niego troszczył, w miejscu, gdzie jego kolorowe skrzydła
nikogo nie odrzucą.
Sariel pokręcił głową z
rozczarowaniem, kiedy rudy wstał od stołu i ruszył w stronę
drzwi.
- A ja myślałem, że zdecydowałeś się poprzeć
zwycięską stronę... - westchnął z udawanym ubolewaniem. Lear
przystanął i nieznacznie odwrócił się do niego przed
wyjściem.
- Stronę? To nie jest gra, Sarielu - rzucił i
opuścił zebranie. Nie widział, jak oczy archanioła zwężają się
z nieukrywaną wściekłością.
~***~
Kiedy
wrócił do domu, wciąż był nieco roztrzęsiony. Postawił się
archaniołowi i chociaż miał w tej sprawie słuszność, Sariel był
mściwy. Zapewne już myślał, jak dorwać nieposłusznego generała,
który wprowadził chaos w jego wspaniałe przemówienie. Lear musiał
przyznać, że się boi. Nie chciał zostać wygnany z Nieba. Do
swoich skrzydeł nie przywiązywał zbyt wielkiej wagi, ale wiedział,
że odcięcie ich byłoby cholernie bolesne. A co gorsza, gdyby ktoś
się dowiedział o Danie... Zagryzł wargę, idąc pogrążonym w
ciemności korytarzem i dopiero po chwili dojrzał maleńkie
światełko przed sobą. W nieśmiałym blasku pojawiła się twarz
Dantaliana.
- Wróciłeś - powiedział demon, podchodząc do
niego bliżej. Dobrze widział, że coś się stało.
- Co ty tu
robisz o tej porze? - Lear położył dłoń na jego policzku. -
Czekałeś na mnie?
- Nie mogłem spać i usłyszałem, że ktoś
idzie korytarzem - blondyn z niepokojem obserwował twarz generała.
- Coś się stało?
Zamiast odpowiedzieć, rudy złapał go za
ramiona i rozpaczliwie pocałował w usta. Zaskoczony demon przymknął
oczy i oddał pocałunek, odsuwając od Leara świeczkę, by go nie
poparzyła. Kiedy się od siebie odsunęli, Dan spojrzał na niego,
cały czerwony na twarzy, jeszcze z rozchylonymi wargami.
- Lear?
- zapytał cicho, nie mając pojęcia, jak zareagować. Nie, żeby
tego nie chciał, ale czemu tak nagle..?
- Przepraszam, ja... Nie
wiem, co ze sobą zrobić - generał pokręcił głową, nerwowo
przestępując z nogi na nogę. Jego skrzydła drżały i blondyn
zrozumiał, że jest strasznie zestresowany. Ujął jego dłoń w
swoją.
- Chodź - rzekł z uśmiechem i pociągnął go do
swojego pokoju. Postawił kaganek na stoliku nocnym, po czym popchnął
generała na łóżko, a sam stanął nad nim na czworaka. Złote
włosy spadły mu z ramion, zwisając po obu stronach twarzy. Luźna,
prawie przezroczysta koszula nocna spowijała smukłe ciało i Lear
przygryzł wargę, zupełnie zapominając o swoich zmartwieniach.
-
Dan...? - zapytał, patrząc z zaskoczeniem na demona, ale ten tylko
uciszył go pocałunkiem.
- Rozluźnij się, mój generale -
zamruczał, niby przypadkiem unosząc ramię tak, by koszula się z
niego lekko zsunęła. Jego zwinny język przesunął się wzdłuż
linii szczęki anioła, zaczepnie zahaczył o usta, po czym zaczął
pieścić odsłoniętą szyję rudego. Dan szybko odsłaniał klatkę
piersiową Leara, rozpinając jedną ręką kolejne guziki koszuli.
Nie spodziewał się jednak, że generał nagle złapie go za
nadgarstek i zatrzyma.
- Myślałem, że tego nie chcesz - rzekł
cicho, obserwując uważnie oświetloną płomykiem świecy twarz
demona. Ten pokręcił głową z uspokajającym uśmiechem.
- Nie
chciałem, żebyś mnie zgwałcił. Zmieniłeś się, Lear, więc nie
widzę w tym problemu - wyjaśnił beztrosko. Rudy zmarszczył brwi i
nagle Dantalian stwierdził, że leży na plecach, przygwożdżony
przez niego do łóżka.
- Nie chcę, żebyś nie widział w
tym problemu - powiedział z powagą generał. - Twoje ciało nie
jest dla mnie zabawką, nie użyję cię, żeby rozładować
stres.
Blondyn zadrżał, przygryzając wargę. Jego
spojrzenie powędrowało gdzieś w bok i dopiero po chwili Lear
uświadomił sobie, że w oczy demona zaszły łzami.
- To co
jeszcze mam zrobić, abyś się we mnie zakochał? - wyszeptał,
zaciskając palce na pościeli. - Nie mam nic innego poza swoim
ciałem, żeby ci dać... Ale chcę ci pomóc...
Nie powiedział
nic więcej, bo uciszył go miękki pocałunek. Rudy odgarnął mu z
twarzy niesforne kosmyki, by móc lepiej go widzieć.
- Dan, gdyby
nie ty, leżałbym teraz z rozwaloną głową gdzieś na piekielnych
bezdrożach. Nigdy więcej nie zobaczyłbym brata i nie pogodził się
z Michałem. Nawet to, że dziś sprzeciwiłem się Sarielowi i jego
szlachcie, to twoja zasługa. Otworzyłeś mi oczy, Dan. Czy to nie
wystarczy, żebym się w tobie zakochał? - wyszeptał, opierając
czoło na jego czole.
- Nie wiem... Nikt jeszcze się we
mnie nie zakochał - odparł równie cicho Dantalian i zaraz tego
pożałował. Nie chciał brzmieć tak żałośnie, nie chciał brać
Leara na litość.
- Dobrze. W takim razie chociaż tutaj jestem
pierwszy - rudy uśmiechnął się do niego. Blondyn zacisnął zęby
i złapał go za ramię.
- W takim razie powiedz mi, czym się tak
zdenerwowałeś - poprosił.
- To długa historia, musiałbym
zacząć od początku... Na pewno chcesz tego słuchać? - odrzekł
generał, ale Dan tylko skinął głową. Lear zatem opowiedział mu
wszystko, od momentu, kiedy wyzwał Michała na walkę o stanowisko
archanioła, aż do wygnania Uriela i kłótni z Panem Zastępów.
Dorzucił, że potem zupełnie przeszedł do stronnictwa Sariela,
przymykając oko na wiele jego występków i zakończył opisem
dzisiejszego spotkania. Demon milczał chwilę, układając sobie w
głowie wszystkie te informacje.
- Więc boisz się, że ten cały
Sariel się na tobie zemści? - zapytał, bawiąc się kosmykiem
włosów Leara.
- Boję się, że zrobi coś tobie, kiedy
się dowie - westchnął rudy. Było już późno i miękka pościel,
ledwo tląca się świeca i delikatnie pieszczoty Dantaliana działały
na niego usypiająco. Położył głowę na poduszce, prostując
zdrowe skrzydło, by okryć nim blondyna.
- Nie zrobi.
Najwyżej uciekniemy do mojego domu w Piekle - uspokoił go ten,
przytulając się do jego boku. - A Uriel? Co z nim?
- Nie mam
pojęcia. Nie mieliśmy od tamtego czasu żadnych wieści o nim.
Michał milczy na jego temat, ale widać, że wciąż się tym
dręczy. Na mój gust byli w sobie nieźle zakochani. Cóż, szkoda,
że nic z tego nie wyszło. Gdziekolwiek Uriel teraz jest, pewnie ma
na pęczki adoratorów. Zawsze strasznie lubił seks - westchnął
Lear, wspominając roześmianą twarz opiekuna. Uriel, poza Regentem
Słońca był także aniołem erotyzmu, co zdecydowanie wpływało na
jego zachowanie. Uwielbiał malować akty, które potem prowadziły
do aktów odmiennego rodzaju. Gabriel kręcił na to głową i
obiecywał przyjacielowi, że jeśli będą z tego dzieci, to on nie
ma zamiaru ich niańczyć. Michał natomiast był święcie
przekonany o niewinności swojego słoneczka, nawet kiedy przypadkiem
wpadał na półnagiego anioła wychodzącego rano z sypialni
czarnowłosego.
- Może Michał był jego prawdziwą
miłością? - rozmarzył się Dan, spoglądając w sufit. Lear
parsknął śmiechem.
- Może. W każdym razie, mam nadzieję, że
jeszcze się spotkamy - rzekł, przymykając oczy. - Chodź spać.
-
Co pomyślą służący, kiedy znajdą cię rano w pokoju ambasadora?
- spytał pół żartem demon, odgarniając mu włosy z czoła.
-
Że mam cholerne szczęście... - zamruczał generał, pociągając
go w żelazny uścisk. Dantalian wbił palce w jego koszulę, mając
nadzieję, że rano nie obudzi się sam i po chwili obaj spali.
_________________________________________________
WR: I tym razem udało nam się nie spóźnić... To już ostatnia część naszego three-shota, obiecani Lear i Dantalian. Oczywiście nie myślcie, że na tym przygody z aniołami się skończą, co to to nie! O Urielu też pewnie jeszcze coś usłyszymy. Do zobaczenia za tydzień, a co będzie to się jeszcze zastanowię :D
SC: Nie bez powodu poprzednie rozdziały brzmiały, jakby były przez kogoś opowiadane~~ Nie sądzę, by pojawiły się jeszcze jakieś anielskie one-shoty, gdyż większość pierzastych par schodzi się podczas dalszej fabuły PnS, jednak następny pairing z pewnością przypadnie wam do gustu, o ile nasz kochany króliczek wreszcie zdecyduje się mnie posłuchać i napisać to, o co proszę ^ ^# Cóż, do następnej soboty~~
Jestem troszkę zawiedziony tym rozdziałem. Po wybuchu emocji w poprzedniej części, ta podziała jakoś tak uspokajająco. Wyznanie miłości przez Dantaliana było dość oryginalne. Trochę się jednak zdziwiłem, że przez zwykłą historię zrezygnował on z seksu z Lear'em. Nie mogę powiedzieć, że czekam z niecierpliwością na kolejny one-shot (powód: patrz drugie zdanie komentarza).
OdpowiedzUsuńMam tylko jedną prośbę: Scarlett, przekonuj ją udolniej! ^^"
Dupy? Oni maja takie.. Wyrafinowane slownictwo i uzywaja slowa - dupa?
OdpowiedzUsuńRozdział mi się bardzo podobał *.* mimo to czekam na one-shota o Serafinie no i liczę, że będzie on jednak miał dzidziusia <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam OfeliaRose
Serafin nie moze miec dzieci, bo jest chory. To kara za to ze sie prostytuowal! Napeqno nie chcialbym takiego ojca ani brata.
OdpowiedzUsuńTen three-shot (czemu najpierw chciałam napisać drzewo-shot?:D) wydaje mi się strasznie... Kojący. W momencie wyznania uczuć prawie się popłakałam. Ale ja to jakaś emocjonalna ostatnio jestem.
OdpowiedzUsuńCo do wytłumaczenia Charlotty. Nie czujesz go, bo wszystko się jeszcze okaże :P Może wtedy "poczujesz".Ja mimo wszystko lubię Charlottę. Czasem niszczenie jest niestety jedyną opcją. Taaak. Wiemy wszyscy o co chodzi, zboczeńcu jeden :P A tak serio. To ta pięknej rozmowy możesz spodziewać się gdzieś w okolicach 33-34 rozdziału dopiero :P
Pozdrawiam
LM
To ja Chikusho z nowym nickiem ;)
OdpowiedzUsuńMam tak strasznie duuużo do nadrobienia, tylko dlatego, że jestem aż tak leniwą bułą, przepraszam ;< No ale przynajmniej czeka mnie przyjemny maratonik ^^ I taką mam małą nadzieję, że skoro czytałam o tych cudownych aniołkach przed snem, to może mi się przyśnią ;p Ciekawa jestem co z tym Urielem, mam nadzieję, że się niedługo dowiem. A teraz idę lu, a później pewnie znowu będę nadrabiać ;)
Dużo weny :)